Łzy obmyły oczy Arlekina
Że płakał martwe zanurzając dłonie
W poświacie transcendentalnego życia
Udręczony kim? Przez kogo?
Jaki sens pojmował?
Czy pytał? Czy rozumiał?
Czy miał swego Boga?
A on z kamienną twarzą
Pustkę swą wykrzyczał
Półleżąc pół się śmiejąc
Różą się zachwycał