jestem po to
żeby inni myśleli
że mnie nie ma
a kiedy mnie nie ma
to sama nie wiem
czy jestem
jestem po to
żeby inni myśleli
że mnie nie ma
a kiedy mnie nie ma
to sama nie wiem
czy jestem
Pani! Mojego umysłu
Wędruję przez czarne zorze
Przez bezkres Twej pustyni
Przez Twoje górskie przepaści
A wszystko dla jednego słowa
Co szepczesz je do ucha
I gdy umysł garściami Cię woła
Dusza odpycha
Serce wciąż tęskni
Przybywasz czasem w marnej poświacie
A ja przytwierdzona do swego łoża
Mówię Ci
Vale vale moja Pani
Nie czas mi jeszcze ziarnkiem piasku
Leżeć na Twej pustyni
Vale vale moja Pani
Być może jutro spotkamy się jeszcze...
Nie wiem co to za świat
Gdzie śmierć jest wypaczeniem
I dłonie które choć raz
Targnęły się na świętość
Muszą zamilknąć.
Przyszło nam tęsknić
Nad nieznanym światem
I drżeć
Zamilczeć wreszcie w słownych omdleniach
I jeszcze mdleć.
I na manowce
ześlij mnie Panie
A ciemność wiekuista
niech kryje moje ciało
teraz i zawsze
I niech się zbłąkaniem stanę
Na wieki wieków
Tak mi dopomóż Panie
Coś co w głębi tkwi
dobroć człowieka
Jakiś głos wewnętrzny
Cichy, łagodny, drżący
Jakby dusza majacząca
w ostatnim tchnieniu
Umrę? To nic...
Jestem zbyt łagodna