niehy
Wolność tragiczna
Kazimierz Wierzyński
"Ojczyzna chochołów"
Park dziwów starożytnych, wiatr, który szeleści
Wokół śpiących pałaców, grobowców bez treści,
Te lampy i posągi, księżyc gdzie się słania
Geniusz twego narodu, duch zapominania,
Te rany wielkiej dumy, inne wielkie rzeczy,
W których tyle jest prawdy, ile się złorzeczy,
Wszystkie cnoty parszywe - to nas nie przejedna.
To pustką zarażona Polska jeszcze jedna.
Z czego budujesz ten kraj?
Z czeczoty, z jesionu,
Kruchy antyk i rzewność od wielkiego dzwonu?
Ojczyznę w kolumienkach z widokiem na ule,
Gdzie miód słodyczą swojską zasklepia się czule,
Nad rzeką stoją wierzby, na łąkach bociany,
Słyszysz, Basiu, to nasi biją w tarabany -
A wyszydzony chochoł, sobowtór symbolu,
Starym się obyczajem kokoszy na polu,
Słoma trzeszczy zapchlona, gzi dziewki w podołku,
Szumy chmielu, alkowa z pałaszem na kołku
I ta krzepa: wieś w malwach, szkorbut, dzieci kopa,
Święta ziemia praojców.
Twój naród - bez chłopa!
Z czego budujesz kraj ten?
Z ludzi, których nie ma,
Znów jeden za miliony, rękami aż dwiema?
Z kim pieniactwo wielkości twoje tu się kłóci,
Gdy wszyscy jedzą dzień swój wolni i rozkuci,
Na wszystko wasza zgoda spływa narodowa
Anhellicznym natchnieniem wypchana, jak sowa.
Duchem są albo diabły albo namaszczeni
Gołębim ochędóstwem astrale z przestrzeni,
Blade twarze w gorączce, biblijni studenci,
Bractwo westchnień, cierpliwcy, wszyscy polscy święci.
Przelicz jeszcze i dodaj czterdzieści i cztery
Sposoby wybawienia od wszelkiego licha,
By wolność jak tabakę zażyć z tabakiery,
Potem zdrowo i głośno na wszystko się kicha -
I ten rachunek w prawdę sumuj oczywistą,
Niech ci do romantycznej znów uderzy głowy -
To jest twój sen upiorny, Wielki Realisto:
Państwo w kamieniach młyńskich, naród niegotowy.
Buduj teraz, wydzwigaj nas śród świata, nad dziejów przesmykiem,
Wyjdz pierwszy na piedestał i rozgłoś naokół
Tę wielkość wymuszoną batem albo krzykiem,
Święć przemienienie tłuszczy i chrzcij nowe czasy
Z kropielnicy, co wyschła i krwią już nie chlusta,
Starym herbem sarmackim w popuszczone pasy
Zatkaj gęby krzyczące i zgłodniałe usta -
I komu teraz jeszcze otuchy za mało
A przeszłość jesionowa praojców nieśliczna,
Niech stanie pod cokołem i porwany chwałą
Tworzy wolność.
Masz rację. Jakże jest tragiczna!
[Wolność tragiczna 1936]
Paranoja
On: Hej, mogę ci postawić drinka?
Ona: OK
On: Jestem Rick, miło mi cię poznać
Ona: A ja Amy, Amy Winehouse
On: Ale ty... ty przecież nie żyjesz.
Ona: No i co z tego, to jakiś problem dla ciebie?
On: Nie, w zasadzie nie.
Ale jak to jest możliwe? Jesteś taka realna!
Ona: Hmmm... w sumie to nie wiem, ale Michael wie, on mnie tu wprowadził.
Ej Michael pozwól do nas na chwilkę!
On: O Jezu! Sam Michael Jackson! Nie wierzę!
Michael: No i dlatego tu trafiłeś.
ROZSTAJ
Tak dobrze było nam osobno ze sobą,
Każde każdemu było cudzą osobą,
Każde każdego kochało bez miary,
Dziś pustka,
I na jawie śnione koszmary,
Tak dobrze było nam osobno ze sobą,
Każde szło zawsze oddzielną drogą,
Każde szło zawsze tam gdzie iść chciało,
Dziś pustka,
Bo jedno drugie spotkało,
Z dedykacją dla Tej, która skradła mi przedświt...