Zwracam się z apelem: pamiętajcie o braciach mniejszych.
Jakieś koce, karma lub nawet czas, a przede wszystkim nie pozostać obojętnym.
Mam pytanie.
Jak postrzegacie osoby, które na blogach lamentują o złamanym sercu, o miłosnych (często tylko w wyobraźni - bo wirtualnych) rozterkach, o zerwaniu, tęsknocie.
Jeśli robią to kobiety, to jeszcze można zrozumieć. Płeć piękna jest bardziej skłonna do ekshibicjonistycznych, emocjonalnych wynurzeń i ma tendencje do idealizowania i widzenia pewnych spraw w romantycznym świetle.
Jednak, gdy na blogach łkają faceci to... chyba żenada, co? Robienie dramatu na oczach wszystkich z własnych, prywatnych doznań?
I nie mam tu na myśli poezji, bo to inna bajka, ale wpisy z łzawymi pioseneczkami.
Czy kobietom podobają się tacy faceci? Postrzegani są jako wrażliwi, czy raczej jako słabe psychicznie i emocjonalnie fajtłapy, co to muszą otrzeć łzy o fartuszek?