samotniś_

 
Afiliado: 18/02/2017
Nie taki samotny samotniś_.... Alfiąto :d... ❤. Niech dzisiaj bedzie lepsze niz wczoraj i gorsze niz jutro...
Puntos119más
Próximo nivel: 
Puntos necesarios: 81
Último juego

zaufanie ...


Psychologowie, eksuolodzy i inni specjaliści podkreślają znaczenie zaufania w związku. Zaufanie stanowi fundament, na którym buduje się wspólne życie. Nikt chyba nie wyobraża sobie tworzyć bezpieczną wizję wspólnego bycia we dwoje bez zaufania i lojalności. Niestety, wiele par przeżywa kryzysy małżeńskie z powodu braku zaufania do partnera. Niektórzy wręcz negują bezgraniczne zaufanie, preferując „kontrolowane zaufanie”, które przyzwala na sprawdzanie partnera i otwieranie jego prywatnej korespondencji. Dlaczego ludziom tak trudno jest zaufać partnerowi? Do czego może doprowadzić brak zaufania w związku?
0_0_0_1554586883_middle.jpg

 Związek, w którym brakuje szczerości i zaufania, najczęściej przekształca się w więzienie – jeden z partnerów staje się strażnikiem, a drugi przyjmuje rolę kontrolowanego więźnia. Szczelna kontrola drugiego człowieka jest niemożliwa – nie da się przecież bez wytchnienia śledzić małżonka, chodząc za nim 24 godziny na dobę. Z tego powodu osoba, która cierpi na brak zaufania do partnera, wpada w złość i prowokuje liczne kłótnie oraz awantury. Chęć trzymania partnera „na krótkiej smyczy”, zamiast potęgować poczucie bezpieczeństwa i sprzyjać trwałości relacji, przynosi diametralnie inne rezultaty od tych zamierzonych. Kontrolowany małżonek czuje się niekochany i zraniony. Atmosfera podejrzliwości, niesłusznych oskarżeń, obelg, nieufności sprawia, że więź małżeńska z dnia na dzień rozpada się.

Nieufny partner coraz silniej osacza współmałżonka – sprawdza jego maile, kontroluje połączenia telefoniczne, ogranicza jego wyjścia z domu, izoluje od otoczenia, chce mieć go na wyłączność. Nadmiernie sprawdzany partner z kolei, nie mogąc znieść podejrzeń, ucieka się do kłamstwa i z powodu rosnącej w nim frustracji dochodzi do kłótni. Skąd brak zaufania między małżonkami? Czasami źródłem niepokoju nie musi być rywalka – inna kobieta, która może zawrócić w głowie partnerowi. Przyczyną nieufności nie musi być konkurent – inny mężczyzna, na widok którego żona szerzej się uśmiecha. Czasami widmo zdrady podpowiadają wyobrażenia i myśli, jakie rodzą się w głowie, a jakie nie mają potwierdzenia w rzeczywistości.

Zazdrość i brak zaufania pojawiają się, gdy obawiamy się, że stracimy partnera na rzecz kogoś innego – kogoś, kto może okazać się lepszy, ciekawszy, bardziej atrakcyjny dla małżonka niż my sami. Pożywką dla braku zaufania w związku jest niskie poczucie własnej wartości, lęk i niepewność. Brak zaufania do partnera to tak naprawdę skutek braku zaufania do samego siebie. Jeżeli nie jestem pewny swoich uczuć, swoich reakcji i zachowań, to automatycznie projektuję te same uczucia na partnera. Może on też nie jest pewny, czy mnie kocha, może szuka atrakcyjniejszego partnera?

nie_trzeba_kontrolowac_i_ograniczac_drugiej_osoby_2190.jpg

ODWAŻ SIĘ BYĆ SZCZĘŚLIWY...


https://www.youtube.com/watch?v=R_3gNtB__E8
        
images?q=tbn:ANd9GcTftJEeKIdf1m2Fhutw7cXAWzLkX1oVZ3aBZAjhsLCIjdAI3DHPXA


Zdrowy związek...

jak mieć dobry związek

Stworzenie szczęśliwego związku jest jedną z głównych potrzeb człowieka. Każdy z nas stara się, aby jego relacje z drugą osobą były udane i pełne radości. Jakie są zasady tworzenia szczęśliwych związków? Czy istnieje jeden wzór na szczęście we dwoje? Jak można budować zdrowy i owocny związek?

 

Pytanie o to jak zbudować satysfakcjonujący związek z druga osobą jest bardzo ważne i dotyczy każdego z nas. Na co dzień spotykamy wiele osób, ale tylko z nielicznymi z nich łączą nas bliższe i głębsze więzi.

Co jest ważne w tworzeniu zdrowych relacji?

 

Wzajemne zaufanie.
Jeżeli dwoje ludzi potrafi sobie zaufać, mogą także zbudować pozytywne wzajemne relacje. Brak zaufania skutkuje nadmierną podejrzliwością i zazdrością w związku. To psuje wzajemne porozumienie i skazuje parę na ciągłe kłótnie. Taka atmosfera nie sprzyja wzajemnej miłości. Pojawiają się kryzysy i istnieje ryzyko, że para się rozstanie.

 

Akceptacja drugiej osoby.
Kochamy za to jaki ktoś jest i pomimo różnych wad. Jeżeli akceptujemy w pełni drugą osobę, możemy się do niej zbliżyć i pogłębić wzajemne więzi. Brak akceptacji jest zaprzeczeniem wzajemnej miłości. Stała krytyka i dezaprobata potrafią zatruć nawet najpiękniejsze uczucie. Trzeba dbać wzajemnie o siebie. Troska i akceptacja powinny stale towarzyszyć naszemu związkowi. To umożliwia nawiązanie zdrowej więzi i rozwój miłości.

 

Kolejnym ważnym czynnikiem, bez jakiego trudno jest zbudować dobry związek jest wzajemna szczerość. Jeżeli jesteśmy szczerzy i wyznajemy prawdę drugiej osobie, pogłębia to wzajemne zaufanie. Dzięki temu związek może się rozwijać i iść w pozytywnym kierunku. Szczerość w związku jest nieoceniona jeżeli chcemy zbudować prawdziwą relację. Brak szczerości powoduje narastanie wzajemnych pretensji i budzi rozczarowanie. Przez brak szczerości ranimy nie tylko druga osobę, ale także i siebie i własne potrzeby.

 

Wzajemna rozmowa.
Bez komunikacji nie ma szans na stworzenie dobrego związku. Partnerzy powinni mówić sobie wzajemnie o swoich oczekiwaniach i potrzebach. Powinni także rozmawiać kiedy w związku pojawiają się jakieś konflikty. Wtedy możliwe staje się wzajemne porozumienie i rozwiązanie trudnej sytuacji. Jeżeli partnerzy unikają rozmowy to narastają ich trudności w relacji. Bez komunikacji związek podupada i wzajemne uczucie może wygasnąć. Dlatego tez rozmowa jest jednym z najważniejszych czynników zdrowego związku.

 

Wspieranie siebie w trudnych chwilach.
Troska o siebie nawzajem jest niezbędna dla rozwoju zdrowego i silnego uczucia. Kiedy partnerzy wzajemnie się sobą opiekują i wspierają kiedy tego wymaga sytuacja, ich związek staje się silny. Bez wzajemnej troski nie można mówić o dobrym związku. Poza opiekowaniem się sobą nawzajem, bardzo ważne jest także mówienie o swoich uczuciach. Kiedy możemy się zwierzyć partnerowi, nasze napięcie i stres ulegają zmniejszeniu. To umacnia związek i nas samych. Wzajemne zwierzanie się jest konieczne do zbudowania silnej i głębokiej więzi pomiędzy partnerami.

 

Tolerancja.
Jeżeli jesteśmy skłonni tolerować i zaakceptować wzajemne wady, możliwe jest stworzenie zdrowej relacji. Jeżeli nie staramy się na siłę zmieniać partnera i dajemy mu prawo do tego, aby był taki jakim rzeczywiście jest, nasz związek staje się silny i odporny na czynniki zewnętrzne, które mogłyby zakłócać wzajemna więź. Przeciwnie dzieje się kiedy tolerancji brakuje. Kiedy oskarżamy partnera nawet o najdrobniejsze wady i nie potrafimy ich zaakceptować, to nie ma miejsca na prawdziwą miłość.

 

Dawanie sobie nawzajem wolności.
Kiedy nie kontrolujemy partnera i dajemy mu własną przestrzeń, partnerzy mogą się wzajemnie rozwijać i spełniać swoje aspiracje. Wolność w związku jest bardzo ważna cechą. Nie można partnera zamykać w przysłowiowej złotej klatce bo to stłamsza wzajemne uczucie. Brak wolności uniemożliwia szczęśliwe funkcjonowanie w związku. Bez wolności nie można mówić o wzajemnym zaufaniu. Wtedy narastają wzajemne uprzedzenia i konflikty.

 

Poczucie humoru partnerów.
Pomaga ono rozładowywać wzajemne konflikty i pretensje i tym samym scala związek. Poczucie humoru przyczynia się także do wzrostu poczucia szczęścia w związku. Jeżeli partnerzy potrafią się razem śmiać i dobrze się bawić w swoim towarzystwie to związek ma podstawy do tego, żeby stać się silny. Bez poczucia humoru, wiele sytuacji może stać się trudnych do przejścia. Mogą narastać wzajemne pretensje i poczucie niezadowolenia.

 

Wspólne spędzanie czasu.
Posiadanie wspólnych zainteresowań i wzajemne korzystanie z nich, staje się elementem, który scala związek. Spędzanie czasu razem, przyczynia się do pogłębiania wzajemnej więzi między partnerami. Jeżeli partnerzy nie spędzają ze sobą czasu, trudne staje się budowanie silnego uczucia. Dlatego też trudne stają się związki na odległość, kiedy partnerzy spędzają ze sobą mało czasu.

 

Zdolność do kompromisu i stawiania się w sytuacji drugiej osoby.
Jeżeli ktoś potrafi postawić się w sytuacji partnera, jest w stanie lepiej go zrozumieć i tym samym bardziej się dogadać w związku. Brak zdolności do kompromisu zaostrza wzajemne konflikty i pretensje. Może prowadzić do zanikania więzi i rozpadu związku. Nie da się dobrze funkcjonować w związku bez pójścia od czasu do czasu na ustępstwa i kompromisy. To pozwala przezwyciężać trudności i umacniać wzajemne porozumienie.

 

Empatia.
Jeżeli potrafimy wczuć się w odczucia drugiej strony i zrozumieć je, możemy być silnym wsparciem dla partnera. Potrafimy się wzajemnie umacniać. Bez empatii partnerzy stają się wobec siebie oschli i nie okazują sobie wzajemnie uczuć. To zabija miłość i stawia związek pod znakiem zapytania co do dalszej jego sensowności. Dlatego też oboje partnerzy powinni być czuli na swoje wzajemne emocje i uczucia i powinni na nie reagować. Dzięki takiej wymianie emocjonalnej, możliwe jest wzajemne zbliżenie się do siebie i skuteczne porozumienie.

 

Bycie ze sobą na dobre i na złe.
Nie jest sztuką być ze sobą kiedy wszystko wspaniale się układa i niczego nie brakuje do szczęścia. Bycie z sobą pomimo przeciwności losu staje się ważną wartością wpływającą na jakość związku. Jeżeli oboje partnerzy ze względu na łączące ich uczucie są ze sobą pomimo kłótni i problemów, to możemy mówić o dojrzałej relacji, która ma szanse na przyszłość. Jeżeli natomiast gdy tylko pojawiają się problemy, jeden lub oboje partnerów się wycofują, to związek taki oparty jest na kruchych podstawach i nie przetrwa próby czasu. Jedną z kolejnych wartości, na która trzeba zwrócić uwagę jest poświęcanie sobie nawzajem uwagi. Jeżeli jesteśmy uważni na potrzeby i oczekiwania partnera, możemy z nim współgrać i pogłębiać łączące nas uczucie. Jeżeli natomiast partnerzy nie poświęcają sobie czasu ani uwagi to możemy mówić o pustym związku.

 

Intymność i bliskość - jedna z ważniejszych cech zdrowych i szczęśliwych związków.
Partnerzy, którzy darzą się uczuciem, chcą spędzać ze sobą czas i czują łączącą ich wzajemnie więź i miłość. Intymność w związku, czyli pewna bliskość i więź, jest niezbędna do stworzenia dobrze funkcjonującego związku. Jeżeli tej intymności brakuje, związek staje się jałowy i wyczerpuje się wzajemnie łączące uczucie. Partnerzy, których łączy intymność są świadomi swoich własnych potrzeb oraz potrzeb i oczekiwań partnera. Są także gotowi je respektować i zaspokajać. To daje fundamenty na stworzenie silnego związku pełnego wzajemnej miłości i szczęścia. Poza intymnością ważna jest także łącząca partnerów namiętność. Dzięki niej związek nie ma jedynie przyjacielskiego charakteru, ale staje się związkiem miłosnym. Kiedy zabraknie namiętności związek staje się zubożony. Jednak po wielu latach wspólnego bycia razem, naturalne jest, że początkowo silna namiętność i fascynacja ulega stopniowemu zmniejszeniu. Jednak ważne jest aby nie zaniknęła zupełnie i uzupełniała wzajemne porozumienie w związku.

 

Wwzajemne zaangażowanie się w związek.
Jeżeli dwoje ludzi angażuje się w łączące ich uczucie, to możemy mówić o szczęśliwym związku obojga. Bez zaangażowania niemożliwe jest istnienie związku, lub staje się on niekompletny a przez to podatny na rozpad. Poza łączącym zaangażowaniem i miłością, ważne jest aby po prostu lubić swojego partnera. Nie tylko kochać, ale także akceptować i przyjaźnić się z nim. Dojrzały kompletny związek, musi w sobie zawierać elementy przyjaźni, co sprawia, że łączące partnerów uczucie staje się jeszcze silniejsze i bardziej pełne.

 

Jak możemy zauważyć, stworzenie dojrzałego, silnego i pełnego uczucia związku nie jest łatwym zadaniem. Jest to praca, którą musimy wypełniać dzień po dniu, aby cieszyć się szczęśliwym związkiem i miłością. Jest wiele cech, które charakteryzują dojrzały i dobry związek. Cechy te składają się na komplementarne uczucie miłości jakie łączy obojga partnerów. Tylko powiązanie tych cech i wzajemne dbanie o relacje, może przyczynić się do występowania szczęśliwego związku. Jeżeli jakiejś cechy zabraknie, zwiększa się ryzyko rozpadu związku i zakończenia się uczucia miłości. Warto dbać o nasze związki codziennie, aby były one jak najlepsze i jak najbardziej szczęśliwe, a także żeby zaspokajały one nasze potrzeby i dawały poczucie więzi i satysfakcji.

1352461356_cntkao_600.jpg

małżeński trójkąt ...c.d

Gdy dochodzi do nieporozumień, kobieta kontaktuje się ze swoją mamą, skarży się, naradza, ustala strategię postępowania z mężem. Mężczyźni, którzy są w związku z córeczką mamusi, twierdzą, że nie mają szans. Czują się tak, jakby zaspokajali potrzeby matki partnerki, a nie własnej rodziny.

Dużo mówi się o uwikłaniach mężczyzn w nadopiekuńcze mamy, a przecież wielu kobietom także trudno „odejść od mamy”. Czego doświadcza mężczyzna będący w relacji z córeczką mamusi?

Mężczyźni mówią wtedy: żeniłem się z jedną, a mam dwie. Do partnerskiego związku wnosimy własne zasoby, ale też ograniczenia, deficyty, traumy, i mimo że borykamy się z nimi, to czujemy, że w relacji jest równowaga. Gdy dochodzi trzecia osoba – mama, wtedy związek oparty na szczerej, bezpośredniej i otwartej komunikacji zaczyna się chwiać. Mama pośrednio, bo przez symbiotyczny kontakt z córką, wnosi do relacji córki z partnerem swoją przeszłość, przekonania, wartości. To naraża związek na poważne ryzyko.

„Nie miałem szans” – mówili mi mężczyźni ze Stowarzyszenia Praw Ojców. „Mama była numerem jeden dla żony, to z nią odbywały się wszelkie uzgodnienia na temat naszego życia. A ja? Mogłem się dostosować albo odejść”.

Mężczyźni mówią też: „Jestem na marginesie”. „Czuję się tak, jakbym zaspokajał potrzeby matki, a nie nasze i naszej rodziny”. Gdy dochodzi do rozbieżności zdań, kobieta kontaktuje się z mamą, naradza się. Mężczyzna to czuje. W jaki sposób? „Nie jest szczera, nie reaguje spontanicznie. Wprowadza w życie zalecenia matki, trzyma mnie na dystans, ma pretensje, oddala się, separuje. Używa nie swoich sformułowań. Wydawało mi się, że coś ustaliliśmy, ale po rozmowie z mamą sytuacja wygląda zupełnie inaczej; jakby nie było żadnych ustaleń”.

Co zaleca mama?

„On musi wiedzieć, że nie może sobie za dużo pozwalać. Postaw na swoim! On musi to odczuć. Nie wpuść go do łóżka, to zaraz zmięknie”. To daleko posunięta ingerencja w sferę intymną. Mama na przykład konsultuje, czy już czas na dziecko, czy wystarczy jedno dziecko, czy lepiej dwoje, i kiedy najlepiej się na nie zdecydować. Współuzależnienie partnerki od matki mężczyzna rozpoznaje natychmiast, nie da się tego ukryć, zamaskować, choćby nie wiem jak obie kobiety się starały. Jedna z matek pouczała córkę: „On nie może być ciebie taki pewny. Niech wie, że może cię stracić. Ty mu powiedz, że wielu mężczyzn się tobą interesuje. Poczuje zazdrość, to będzie wiedział, że musi się starać. Dobrze ci radzę, bo wiem, jacy są mężczyźni”. I córka uwierzyła. Mówiła mężowi: „Wybieram ciebie, ale musisz się postarać, bo jeśli okaże się, że nie będę zadowolona, to inni już czekają”. Matka radzi z życiowego doświadczenia, ograniczonego głównie do własnej historii. Mężczyzna traktowany w ten sposób czuje się manipulowany, narasta w nim złość. Taki szantaż może zadziałać przez chwilę; kobieta być może osiągnie jakieś doraźne cele, jednak radykalnie podkopuje zaufanie. W podświadomości mężczyzny gromadzą się pokłady sprzeciwu i niechęci, poczucia żalu i krzywdy. To może wzmacniać jego lęk, poczucie winy i niepewności i sprawiać, że zacznie w siebie wątpić.

Obie kobiety z pewnością są przekonane o słuszności swoich przekonań i działań.

Tak, działają w najlepszej wierze. Córka myśli: „Mama swoje przeszła, jest starsza, bardziej doświadczona, więc wie, co mówi”. Matka chce chronić córkę. Ufa, że dba o nią wtedy, gdy ma pod kontrolą jej męża, dyscyplinuje go i wymusza, co trzeba. To się najczęściej fatalnie kończy. Kiedyś miałem klienta, który skarżył się, że koalicja matki z córką przybrała już takie rozmiary, iż pewnego dnia pobiły go parasolką, pięściami i wyrzuciły z domu.

Mama nie jest świadoma swojej destrukcyjnej roli? Przecież widzi, co dzieje się w rodzinie córki.

Za wszelką cenę pragnie ją zatrzymać dla siebie. Potrzebuje córki, żeby budować poczucie własnej wartości albo uzyskać od córki zainteresowanie, miłość i opiekę, albo jedno i drugie. Związek symbiotyczny z córką nie domknął się w odpowiednim czasie, dlatego mężczyzna jest teraz traktowany jak rywal. Puścić córkę oznaczałoby zgodzić się, aby odeszła do świata, którego matka nie zna. No i co z poczuciem sensu życia? Wiele kobiet wpada w tę pułapkę: dziecko ma nadać sens życiu, pozwolić mi być szczęśliwą. Dziecko nie po to przychodzi na świat, żeby nadać sens naszemu życiu; to nie jest jego rola. To unikalna istota, która od nas całkowicie nie zależy ani do nas nie należy. Kiedy zostaje „wchłonięta” przez rodziców, dzieje jej się krzywda, ponieważ jest ograniczana jej indywidualność.

Mama potrzebuje córki, by żyć, istnieć.

Tak, chodzi tu o lęk przed utratą i nieistnieniem. Córka ma rodzinę, no trudno, stało się, skoro tak musi być, niech będzie, ale ja też tutaj jestem, mam coś do powiedzenia. Córka, która jest w symbiotycznej relacji z matką, może mieć podobne uczucia: „Gdy jestem z mężem, tracę mamę, czyli jakąś część siebie”. Może mieć poczucie winy, że powinna być dla matki, a przecież zostawia ją, odchodząc do swojej rodziny. To silne uwikłanie. Kobiety mówią wtedy: „Przecież tyle jej zawdzięczam. Nie byłabym taka, gdyby nie ona. Wychowała mnie, poświęciła się”. Pojawia się silny lęk: „Co stanie się ze mną, z mamą, kiedy nie będziemy tak blisko ze sobą?”. Córka nie zna życia bez mamy. Odseparowanie to jak kolejne narodziny w sensie psychologicznym. Najczęściej obawiamy się tego, co nowe, nieznane.


To przejaw buntu, sprzeciwu i próby odejścia od mamy. Zewnętrzne odejście daje poczucie, że wszystko jest w porządku, mam swoją rodzinę, swoje życie. Jednak gdy bliżej się przyjrzeć, oddzielenie od mamy się nie dokonało. Podobnie dzieje się, gdy córka ucieka od mamy, na przykład wyprowadzając się gdzieś daleko, nawet za granicę. Mama codziennie dzwoni, domaga się sprawozdań z tego, co dzieje się w życiu córki, narzeka na oddalenie itd.

Tu oczywiście pojawia się pytanie, na ile w ogóle matki mają prawo głosu w kwestii życia partnerskiego córki.

Jeśli córce dzieje się krzywda, oczywiście mają prawo interweniować. Jednak reakcja na przemoc to coś innego niż ingerencja w to, jak ma wyglądać związek córki, krytykowanie, manipulowanie.

W jaki sposób radzą sobie mężczyźni w takiej sytuacji? Czy rzeczywiście „nie mają szans”?

Mierzą się ze smutkiem, bezsilnością, poczuciem zranienia, porzucenia, zdrady w sensie emocjonalnym. Mężczyznom zależy na życiu rodzinnym, dlatego gdy nie doświadczają wspólnoty, wzajemnego wspierania się z partnerką, tracą nadzieję. Szczególnie wtedy, gdy przez lata nic się nie zmienia; matka umacnia się w pozycji kogoś najważniejszego w rodzinie, a mężczyzna ma wrażenie, że komunikując się z żoną, tak naprawdę toczy grę z jej matką. Mężczyźni wtedy odchodzą albo wycofują się; budują swój świat, rozwijają zainteresowania, coraz więcej pracują. Rezygnują przekonani, że już nic nie da się zrobić. Gdy mężczyzna odchodzi, kobieta może zdecydować się na zamieszkanie z mamą. Wtedy zaczyna intensywnie pracować, robi karierę. Znam takie kobiety: olbrzymi dom, olbrzymi sukces i mnóstwo frustracji, że nie wybrała własnej drogi, stany depresyjne, często alkohol. Są też tacy mężczyźni, którzy walczą o związek. Otwarcie komunikują, jak się czują, w jakim są stanie, czego pragną; mówią, jak bardzo zależy im na relacji, na partnerstwie. Doceniają to, co dobrego dotąd wydarzyło się we wspólnym życiu, i wyrażają to. Dojrzali, świadomi mężczyźni nie atakują partnerki, nie ranią jej, zdarza się jednak, że decydują się postawić sprawę jasno i jednoznacznie: „Tak dłużej nie może być, albo angażujesz się w naszą relację i uznajesz, że to my decydujemy o naszym życiu, albo zostajesz z mamą”. Dla niektórych kobiet to trudne, jednak też mocno otrzeźwiające i mobilizujące, bo stawia je niejako pod ścianą. Muszą zająć stanowisko, pomyśleć, odpowiedzieć partnerowi, ale także sobie, na czym im zależy. Świadomi mężczyźni dają wsparcie kobiecie w procesie separacji od mamy. Rozumieją też, że nie chodzi o to, by matkę zostawić. To nie musi wyglądać tak dramatycznie. Dojrzały mężczyzna rozumie, że nie trzeba odrzucać matki, a raczej wesprzeć kobietę w tym, aby mogła wyjść z roli zależnej córeczki. Postawić mamie granice, zaznaczyć własne zdanie. Samo uświadomienie sobie mechanizmu symbiozy może wiele zmienić i ułatwić. Oczywiście zalecałbym takiej parze terapię małżeńską albo przynajmniej mediacje rodzinne.

Mocne zagrożenie dla relacji symbiotycznej.

Tak, mamie nie będzie się podobać. Może podsycać wątpliwości: „W czym ci to pomoże? Słuchaj mnie, ja ci pomogę”. Mama najprawdopodobniej użyje wszelkich sposobów, żeby charakter więzi z córką się nie zmienił, ponieważ to grozi rozpadem jej świata. W desperacji może dzwonić do męża córki i mówić: „Choćbyś nie wiem jak się starał, nie odbierzesz mi córki!”. Potrzebna jest tu stanowcza decyzja córki, aby ratować związek z mężczyzną. Mężczyzna może dużo zrobić, zawalczyć, jednak najważniejsza walka musi dokonać się w kobiecie. Gdy uświadamia sobie, co się dzieje, jaką rolę odgrywa – posłańca między dwojgiem, zależnego dziecka, a nie dojrzałej kobiety, partnerki dla mężczyzny
– to już duży postęp. Uznaje, że dotychczasowa więź z mamą stanowi zagrożenie, ponieważ niszczy jej życie rodzinne. Pyta siebie: „Co mnie trzyma przy mamie?”. Konfrontuje się z lękiem przed separacją z nią. I wreszcie odnajduje w sobie siły, aby zmienić tę relację; zadbać o siebie, o swój związek, a także o mamę.

W jaki sposób?

Dobrze byłoby porozmawiać z mamą na temat innych źródeł – poza córką – wsparcia. Gdzie mogłaby znaleźć swoje grono znajomych? Są kluby seniora, uniwersytety drugiego i trzeciego Wieku, dalsza rodzina. Ważne też, by pomóc mamie znaleźć inne sposoby wyrażania troski o córkę. Są obszary, gdzie może być mile widziana, na przykład w opiece nad wnukami. Może córce pomagać: coś ugotować, posprzątać, zrobić zakupy. W ten sposób może poczuć, że uczestniczy w jej życiu, jest blisko, jest potrzebna. Dużo łatwiej wychodzić z symbiotycznej relacji z mamą, gdy ta ma męża lub partnera. Gdy jest sama, a w dodatku samotnie wychowywała córkę, może być to znacznie trudniejsze i wymagać od córki sporej determinacji. W tej sytuacji wsparcie mężczyzny będzie nieocenione.



małżeński trójkąt ...

"
images?q=tbn:ANd9GcR-T873d3ATzQOvpMYB9EM75ovfZQIV_Q3jBrcZFjFIcRaGKnQdEg
Jestem żoną od 14 lat. Kocham mojego męża, bo gdyby nie to, już dawno odeszłabym z trójkąta, jaki stanowimy: ja, on i teściowa. Na początku było normalnie, ale potem jego matka zaczęła robić się zazdrosna, bo wiele rzeczy robiłam od niej lepiej. Teść ciągle mnie chwalił (że lepiej gotuję, sprzątam, itp.). Jednak wkrótce obraz ten został zakłócony".
 Gdyby nie miłość do męża, już dawno odeszłabym z trójkąta, jaki stanowimy: ja, on i teściowa
images?q=tbn:ANd9GcRFDKxw56NF8eMM9P6Ux5DyH_RLTlDy8K_IxRdDWZSzfOU_9Oal

"Mamusia okłamywała teścia, przypisując sobie wiele zasług. Ale to ja trzymałam go za rękę, gdy odchodził. Teściowa się bała i nie przyjechała do szpitala. Nie krytykuję jej wykształcenia, ale skończyła siedem klas szkoły podstawowej. Pomimo to, jest niedoścignionym autorytetem dla swoich dwóch synów. Mąż przystał nawet na jej propozycje dotyczące wielkości naszej rodziny. "Ma być jedno dziecko, bo mniej problemów, nawet majątkowych". I kiedy zachorowałam i lekarze mówili, że tylko ciąża może uleczyć moje dolegliwości (bardzo pragnęłam też drugiego dziecka), mąż nie chciał nawet o tym słyszeć.

Już po trzech miesiącach od ślubu został przypuszczony atak. Teściowa notowała, o której wychodzę i wracam, jakie robię zakupy, kto do mnie dzwoni, a następnie zdawała relację synkowi. Mąż na początku tylko słuchał, a potem robił mi wyrzuty. W końcu zabronił mi nawet kontaktów z rodzicami, bo przecież od nich nic nie dostałam i weszłam do tej rodziny jak zwykły dziad.

Byłam spokojną wywarzoną osobą, nie potrafiłam się bronić i ulegałam. Zrobili ze mnie niewolnicę. Sprzątałam, prałam przygotowywałam rodzicom obiadki przed pracą, spełniałam WSZYSTKIE ICH ZACHCIANKI.

Nie wiem, jak mi się to udało, ale oprócz studiów skończyłam jeszcze cztery inne fakultety. Cały czas obwiniałam się, że może to ja jestem za mało elastyczna. Nie wychowano mnie, by ubliżać, oszukiwać, a fałszem brzydzę się najbardziej. To wszystko miałam na porządku dziennym, z teściową w pakiecie.

"Dopóty dzban wodę nosi..." - w końcu we mnie coś pękło. Stałam się agresywna, wulgarna, nerwowa, bo nie potrafiłam zmienić mojego życia na lepsze. Powodem kłótni małżeńskich była i jest zawsze "mamusia". Ona zawsze wszystko lepiej wie. Wybudowaliśmy dom i nie możemy się tam wprowdzić, bo mój ukochany mąż nie zostawi mamusi. Wyszłam za mąż za maminsynka, jego mamę, babcię... Wszystkie nasze sprawy nie są tak ważne, jak mamusi i chorej babci. A gdzie jestem ja? Ja sprowadzona do zera... Mój mąż więcej czasu spędza na rozmowach z mamusią, czy babcią. Złapałam się na tym, że wolę spędzać czas pracując w ogródku, uciekam z domu do prac na działce. Jestem samotna. Bardzo... Nie wiem, jak długo to wytrzymam, nie wiem na jak długo starczy mi sił... Nachodzą mnie myśli, żeby z tym skończyć. Jedyne co udało mi się w życiu, to dziecko. Mam wspaniałą, piękną i mądrą córkę, to mój największy skarb. Ona trzyma mnie na tym świecie".

Odpowiedź eksperta: Opisujesz w swoim liście stan wyuczonej bezradności, w który wpada każda ofiara, gdy zbyt długo przyjmuje uległą postawę i wbrew sobie godzi się na coś, co zabiera jej wolność decydowania o swoim życiu. To proces postępujący, łatwo przeoczyć pierwsze symptomy, coraz bardziej cofać granice własnej przestrzeni aż do momentu, gdy okazuje się, że jej już w ogóle nie ma. Po nie uwieńczonej sukcesem próbie buntu pojawia się apatia, depresja, a nawet myśli samobójcze - stłamszona ofiara nie widzi absolutnie możliwości wyjścia ze swojej tragicznej sytuacji. Ponieważ całkowicie utraciła kontrolę nad swoim życiem, poczucie, że to ona nim kieruje i dokonuje wyborów, za swoje nieszczęście obwinia innych ludzi i ich krzywdzące wobec niej zachowanie. Nie dostrzega już, że przyczyną jej nieszczęścia jest to, że on na te ich zachowania się godzi.

Z pełnym współczuciem podchodzę do tego, co przeżywasz i mogę sobie wyobrazić, jak Ci trudno. Ja patrzę na to, co opisujesz, z pozycji obserwatorki i dzielę się z Tobą tym, co widzę - może będzie to dla Ciebie pomocne. Zastanowiło mnie Twoje stwierdzenie na początku listu, że dawno już byś odeszła z toksycznego według Ciebie układu trójkąta (Ty - mąż - teściowa), gdyby nie to, że męża kochasz. Zastanowiło dlatego, bo nie wiem, co przez to rozumiesz, z czym Ci się kojarzy słowo "miłość". Bo jeśli ze zgodą na pozostawanie w relacji z ukochanym niezależnie od wszystkiego i za wszelką cenę, ze zgodą na poświęcenie w jej imię, z rezygnacją ze swojej przestrzeni i granic, to takie podejście nie ma nic wspólnego z miłością, a z uzależnieniem emocjonalnym od drugiego człowieka. Uzależnienie od chorej "miłości" jest analogiczne do każdego innego uzależnienia. Człowiek się uzależnia dlatego, że nałóg daje mu jakieś korzyści - pozwala uciec od swoich lęków, czy zdjąć z siebie odpowiedzialność za wybór życiowej drogi.

Dotarcie przez Ciebie do prawdziwych przyczyn, które powodują, że godzisz się na to, co opisujesz w liście, przyczyn, które tkwią w Tobie, jest jedynym sposobem, aby wyrwać się z błędnego koła wyuczonej bezradności. Możemy bowiem zmieniać tylko siebie, swoje zachowanie, rozwiązywać tylko swoje problemy, a nie problemy innych.

Eugenia Herzyk - trenerka rozwoju osobistego, terapeutka Gestalt, założycielka i prezeska Fundacji Kobiece Serca, zarządzająca Ośrodkiem Terapeutyczno-Rozwojowym Kobiece Serca w Krakowie. Ukończyła kurs umiejętności interpersonalnych i podstaw pomagania w krakowskim Centrum Counsellingu Gestalt u Olgi i Adama Hallerów. Brała udział w licznych szkoleniach psychoterapeutycznych, warsztatach i treningach rozwoju osobistego. Autorka artykułów o uzależnieniu od miłości, prelegentka na konferencjach dotyczących uzależnień oraz przemocy, propagatorka duchowej przemiany bez zrywania kontaktu z ziemią. Prowadzi zajęcia dla kobiet - warsztaty, treningi oraz grupy wsparcia, a także konsultacje i terapie indywidualne.

images?q=tbn:ANd9GcRsHyzoWGC8Q8bUVzEcoe0xzxwPNsm13edoGQupC-yrp4rmfAgV