Kiedy słowom brak znaczenia..
Co noc przychodzą do mnie piękne historie, które proszą o przeniesienie ich na papier. Złe wybrały sobie naczynie. Mimo ogromnej ilości pochłoniętej literatury, nie potrafię ubrać ich w słowa. Nie umiem przelać gestów, słów, dźwięków, kolorów, zapachów, panującej w danym momencie atmosfery, znaczących spojrzeń i uśmiechów. To tak jak schwytać ważkę pełną życia i kolorów, pełną gracji i magii, a potem ją zabić by dołączyć do swojej kolekcji owadów. Uśmiercona ważka blednie. Nie potrafię zakląć w kartce życia, które jest tak nieuchwytne i ulotne jak barwy skrzydeł ważki.
Ale one wciąż przychodzą. Uparcie i bezwzględnie. Kotłują się w tyglu wyobraźni. Wystarczy podejść i zaczerpnąć, a potem pić i dzielić się tym napojem stworzonym ze snów. Tylko zamiast czerpaka, trzymam w dłoni łyżkę cedzakową…
http://www.youtube.com/watch?v=-Pp5VbXY0Wk