beauti_46

 
Afiliado: 13/07/2006
Nie liczę godzin ni lat to życie mija NIE JA
Puntos181más
Próximo nivel: 
Puntos necesarios: 19
Último juego

Koniec wakacji....

wakacje zakończyłam mocnym akcentem - tygodniowy wyjazd z mnóstwem atrakcji. Na początek Sarbinowo , właściwie był to wyjazd po samochód Romci. Zostawiła go tam w czerwcu, jak uszkodziła sobie nogę i zapakowali jej kolano w gips. Nie musiała mi 2 razy mówić, kierunek - morze - zawsze jest dla mnie właściwym kierunkiem. Pogoda była zmienna ale nie przeszkadzało mi to w łażeniu z kijkami po plaży. Zaprosiłyśmy Stasia, by przyjechał do nas z Koszalina i dał krótki koncert. Było miło i kameralnie - ludzi niewiele, bo to poezja śpiewana. Może, gdyby jakieś dyskopolo albo biesiada to byłoby większe zainteresowanie. A tak... Jednak, ci kuracjusze, co przyszli, widać było, że słuchają, wzruszają się i śmieją. Jedna słuchaczka w dowód wdzięczności za występ podarowała-wyrecytowała własny wiersz. Miłe. W czasie tego krótkiego pobytu byłam na jednej zorganizowanej wycieczce do ogrodów  Hortulus w Dobrzycy. Przepiękne miejsce. Znajdują się tam ogrody tematyczne: japoński, angielski, francuski, mistyczny, biały, purpurowy, leśny itp itd z oryginalnymi aranżacjami, jak np. ta na zdjęciu "GAUDI". Na tym również zdjęciu widać jak gość wykopuje sobie jakąś roslinkę. Chociaż tuż obok był wielki sklep ogrodniczy, w którym można było nabyć sadzonki roślin, facet wpadł na genialny pomysł. po co ma kupować jak można sobie wykopać roślinkę. Taka nasza-polaka-cwaniaka cecha. Świetnie się tam czułam aż nie chciało się stamtąd wyjść. W piątek wyjazd do Ciechocinka na spartakiadę. W całym tym przedsięwzięciu liczy się udział i zabawa - nie traktujemy spartakiady jako rywalizacji a uczestniczek jak konkurentki, chociaż były bardzo ambitne wyjątki. Zjechały dziewczyny z całej Polski. Sporo nas było. Po sportowych zabawach przemaszerowałyśmy przez Ciechocinek przy dżwiękach lokalnej orkiestry dętej, rozdając baloniki i "Sekrety Życia". Wylądowałyśmy w muszli koncertowej, gdzie wystąpiły dla nas Jarzębinki z 'Koko EURO' i innymi hiciorami. Zerwałam się, bo chciałam jeszcze przypomnieć sobie Ciechocinek. Dzień zakończył się uroczystą kolacją i zabawą. Następnego dnia, po śniadaniu, wyjechaliśmy w kierunku domu. Wcześnie, bo obawialiśmy się po południu korków. Ale podróż mijała zadziwiająco szybko, więc wstąpiliśmy do Skansenu Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Urokliwe miejsce, jesli ktoś lubi wiejskie klimaty. Na dodatek miejsce tętniące życiem, nie muzeum, bynajmniej. Wioskę mazowiecką stanowią chaty z różnych okresów XVIII-XX wieku. W chatach można pogawędzić z prawdziwym szewcem, spróbować swojskiego chleba ze świeżo utłuczonym masłem, poznać techniki tkackie, wyplatania koszy wiklinowych, przędzenia wełny, wykonywania różnych ozdób. W zagrodach żyją sobie zwierzęta domowe, w przydomowych ogródkach uprawia się warzywa, na polach - zboże. Jest park, dworek, stajnie i konie. Wiele razy plenery skansenu stanowiły plan filmów fabularnych. Dworek np. stanowił plan w "Panu Tadeuszu".