Plotkują wszyscy: kobiety i mężczyźni, starzy i młodzi, bezrobotni i elity. Większość świadomie, reszta „niechcący”. Niektórzy zajmują się tym zawodowo – kolorowe magazyny, zawierające często niesprawdzone i nie do końca prawdziwe „fakty” z życia gwiazd, sprzedają się jak świeże bułeczki.
Groźnym orężem plotki posługują się też poważne gazety oraz instytucje, szczególnie, jeśli chodzi o sprawy polityki i kształtowania opinii publicznej. Plotka bowiem to bardzo skuteczne i wygodne narzędzie. Kilka wyssanych z palca zdań albo przejaskrawionych informacji jest w stanie wynieść kogoś na szczyt albo strącić go na dno, wywołać w społeczeństwie psychozę strachu (choćby pogłoski o awariach w elektrowniach atomowych) albo religijną euforię, kształtować ludzkie gusta, a nawet wpływać na kurs walut.
Groźna broń kobieca
Najwyższy już czas obalić stereotyp plotkarki – ciekawskiej pani w średnim wieku.
Najnowsze badania, których wyniki przytacza w swojej książce fiński socjolog, profesor Koskinen, pokazują czarno na białym: mężczyźni plotkują tyle samo co kobiety, a w sprzyjających okolicznościach nawet więcej od nich. W trakcie eksperymentu podsłuchiwano i analizowano rozmowy telefoniczne pracowników pewnej firmy. Okazało się, że panowie na ujmijmy to delikatnie, „gadanie o głupotach niezwiązanych z pracą” poświęcali o wiele więcej czasu niż ich koleżanki.
Według Koskinena mężczyźni po prostu nie chcą się przyznać do plotkarskich skłonności. Dlatego wmawiają sobie i innym, że to co robią, nie jest plotkowaniem, a poważną dyskusją, męską rozmową, wymianą istotnych informacji albo „politykowaniem”. Kobiety nie mają takich zahamowań, dlatego rzadziej obgadują bliźnich w pracy, chętniej natomiast umawiają się „na pogaduchy” w wolnym czasie. Na dodatek są w tym o niebo lepsze. Dlaczego? Powód jest prosty – w przeciwieństwie do mężczyzn wykorzystują plotkę jako narzędzie walki. Upraszczając: tam, gdzie mężczyzna może po prostu dać rywalowi w nos, kobieta (której nie wypada się przecież rzucać na innych z pięściami, nawet jeżeli ma siłę to zrobić) powie o nim parę nieżyczliwych słów, czyli zastosuje atak psychologiczny zamiast fizycznego.
Srogo rozczarują się także zwolennicy poglądu, że plotkowanie jest wyłącznie zajęciem ludzi niewykształconych. Poziom intelektualny nie ma tu nic do rzeczy, profesorowie plotkują równie często, co absolwenci zawodówek. Różnica jest taka, że osoby wykształcone plotkują w sposób zaowalowany, inaczej mówiąc – „łagodniej”. Co gorsza, sfabrykowane albo przekręcone przez tytułowanych ludzi informacje częściej mylone są z prawdą. Oczywiście ze względu na „elegancką” formę i „kulturalny” sposób ich przekazywania. Są także bardziej długowieczne, bo w końcu jak nie wierzyć w coś, o czym opowiada nam pani doktor czy pan docent?
Último juego